poniedziałek, maja 27, 2013

[KSIĄŻKA] Rdzawy Pył - Część I

Autor: PrinceWhatever

Myślę, że udało mi się was troszkę zaszkoczyć tym, iż zacząłem pracę nad nową serią. Oczywiście nie zaniedbam Piewcy Mocy. Chciałem, aby Rdzawy Pył stał się moją motywacją.


Przemysław Jan Kuciel – Rdzawy Pył


Rozdział I





Kolejny raz jestem świadkiem ich potyczek pomiędzy sobą.
Humanoidalne monstra.
Mechaniczne serce połączone z organiczną skórą i mózgiem.
Chude niczym sam ludzki kręgosłup, obarczony ciężarem mocarnych organów.
Walczą. Przypomina to teatr, śmiercionośny taniec. Pobudzone, jakże prymitywne instynkty każą tym istotom wymachiwać przyspawanymi ostrzami i wyniszczać samych siebie.
Czerwonoskóry pojedynkuje się z niebieskim.
Obserwacja.
Sądziłem, że walczą ze sobą zależnie od kolorów. Częściej bowiem zdarza się, by niebieski obiekt został atakowany przez osobnika z opozycyjnym kolorem. Jednak byłem świadkiem walk dokładnie identycznie wyglądających osobników.
Sam już nie wiem, od czego to wszystko zależy.
Mam jedynie świadomość, że stali się przyczyną naszego końca.
Końca Ziemi.
Ojciec opowiadał mi, że przylecieli ogromnymi statkami kosmicznymi. Pojawili się bez zapowiedzi.
I tak samo bez zapowiedzi zaczęli nas wybijać.
Wyszli ze swych pojazdów, przystępując do siania terroru. Zabijali i niszczyli dosłownie wszystko, co dostrzegli.
Ludzkość miała nadzieję zjednoczenia się w rozpaczliwej walce przeciwko wspólnemu wrogowi.
Doświadczyli jedynie rozczarowania.
Nie wolno na nią liczyć. Nadzieja jest ślepa. Trzeba ruszyć tyłek, aby marzenia się spełniły. Gdybyśmy wykorzystali okazję. Podpierając się panującym chaosem dali radę obalić rządy, które pod presją paniki i strachu zerwały wszystkie sojusze... Mogłoby być inaczej.
Kraje jednak nie połączyły sił.
Działały indywidualnie. W najlepszym wypadku. Niektóre państwa, sparaliżowane strachem padły niemal od razu.
Zjednoczone Hamburgery poczyniły obcym istotom najbardziej dotkliwsze szkody, jednak nawet największe mocarstwo świata poległo.
Biomechaniczne istoty o humanoidalnym kształcie z każdą chwilą podbijały coraz większe obszary. Zamiast lasów są pustkowia. Zamiast powietrza mamy rdzawoczerwony pył, przykrywający ruiny budynków.
Dystopia. 

 ***
Czaję się, obserwując.
Jestem w tym dobry.
Kiedyś jeden z tych skurwieli wysadził pół miasta ze swojego działa, służącego także jako prymitywna ręka. W wybuchu zginął także mój ojciec alchemik.
By przeżyć, musiałem obrabowywać trupy i ruiny mieszkań.
Oczekiwałem wtedy tak samo, jak teraz. W ciemności, przy wyciszonym oddechu i skupionym umyśle.
Jedyną rzeczą, jaka się zmieniła jest to, że jestem teraz dowódcą-szpiegiem.
Ostatniej zorganizowanej armii ludzkości.
Mam jasny cel – dowiedzieć się jak najwięcej o naszym wrogu, by skuteczniej ich niszczyć.
Najlepszą dotychczas strategią okazało się rozbicie naszych jednostek na małe oddziały i stawianie różnych pułapek. A także ataki punktowe i szybki odwrót.
Były także próby dyplomatyczne...
Jednak wszelka komunikacja z osobnikami kończą się porażką.
Gdy udało nam się złapać istotę i ją unieruchomić, ludzie pytali tylko o powody.
Najczęściej padało pytanie ,,dlaczego?”
Z ich różnokształtnych otworów gębowych nigdy nie padała żadna odpowiedź.
I ja właśnie muszę te odpowiedzi znaleźć. Chociaż powody się nie liczą. Liczy się skutek.
Szukając tych iluzji mogę wyciągnąć jednak całkiem potrzebne informacje. Dostrzegłem, że istoty te nie muszą się odżywiać, pomimo posiadanego układu pokarmowego.
Nie przeszkadza im pył ograniczający widoczność.
Czują się w nim wręcz doskonale.
Zniszczenie to ich naturalne środowisko.

0 komentarze: