[KSIĄŻKA] Rdzawy Pył - Część I
Autor: PrinceWhatever
Myślę, że udało mi się was troszkę zaszkoczyć tym, iż zacząłem pracę nad nową serią. Oczywiście nie zaniedbam Piewcy Mocy. Chciałem, aby Rdzawy Pył stał się moją motywacją.
Przemysław Jan Kuciel – Rdzawy Pył
Rozdział I
Kolejny raz
jestem świadkiem ich potyczek pomiędzy sobą.
Humanoidalne
monstra.
Mechaniczne
serce połączone z organiczną skórą i mózgiem.
Chude niczym
sam ludzki kręgosłup, obarczony ciężarem mocarnych organów.
Walczą. Przypomina to teatr, śmiercionośny taniec.
Pobudzone, jakże prymitywne instynkty każą tym istotom wymachiwać
przyspawanymi ostrzami i wyniszczać samych siebie.
Czerwonoskóry
pojedynkuje się z niebieskim.
Obserwacja.
Sądziłem, że
walczą ze sobą zależnie od kolorów. Częściej bowiem zdarza się,
by niebieski obiekt został atakowany przez osobnika z opozycyjnym
kolorem. Jednak byłem świadkiem walk dokładnie identycznie
wyglądających osobników.
Sam już nie
wiem, od czego to wszystko zależy.
Mam jedynie
świadomość, że stali się przyczyną naszego końca.
Końca Ziemi.
Ojciec
opowiadał mi, że przylecieli ogromnymi statkami kosmicznymi.
Pojawili się bez zapowiedzi.
I tak samo bez
zapowiedzi zaczęli nas wybijać.
Wyszli ze swych
pojazdów, przystępując do siania terroru. Zabijali i niszczyli
dosłownie wszystko, co dostrzegli.
Ludzkość
miała nadzieję zjednoczenia się w rozpaczliwej walce przeciwko
wspólnemu wrogowi.
Doświadczyli
jedynie rozczarowania.
Nie wolno na
nią liczyć. Nadzieja jest ślepa. Trzeba ruszyć tyłek, aby
marzenia się spełniły. Gdybyśmy wykorzystali okazję. Podpierając
się panującym chaosem dali radę obalić rządy, które pod presją
paniki i strachu zerwały wszystkie sojusze... Mogłoby być inaczej.
Kraje jednak nie
połączyły sił.
Działały
indywidualnie. W najlepszym wypadku. Niektóre państwa,
sparaliżowane strachem padły niemal od razu.
Zjednoczone
Hamburgery poczyniły obcym istotom najbardziej dotkliwsze szkody,
jednak nawet największe mocarstwo świata poległo.
Biomechaniczne
istoty o humanoidalnym kształcie z każdą chwilą podbijały coraz
większe obszary. Zamiast lasów są pustkowia. Zamiast powietrza
mamy rdzawoczerwony pył, przykrywający ruiny budynków.
Dystopia.
***
Dystopia.
***
Czaję się,
obserwując.
Jestem w tym
dobry.
Kiedyś jeden z
tych skurwieli wysadził pół miasta ze swojego działa, służącego
także jako prymitywna ręka. W wybuchu zginął także mój ojciec
alchemik.
By przeżyć,
musiałem obrabowywać trupy i ruiny mieszkań.
Oczekiwałem
wtedy tak samo, jak teraz. W ciemności, przy wyciszonym oddechu i
skupionym umyśle.
Jedyną rzeczą,
jaka się zmieniła jest to, że jestem teraz dowódcą-szpiegiem.
Ostatniej
zorganizowanej armii ludzkości.
Mam jasny cel –
dowiedzieć się jak najwięcej o naszym wrogu, by skuteczniej ich
niszczyć.
Najlepszą
dotychczas strategią okazało się rozbicie naszych jednostek na
małe oddziały i stawianie różnych pułapek. A także ataki
punktowe i szybki odwrót.
Były także
próby dyplomatyczne...
Jednak
wszelka komunikacja z osobnikami kończą się porażką.
Gdy udało nam
się złapać istotę i ją unieruchomić, ludzie pytali tylko o powody.
Najczęściej
padało pytanie ,,dlaczego?”
Z ich różnokształtnych otworów gębowych nigdy nie padała żadna odpowiedź.
Z ich różnokształtnych otworów gębowych nigdy nie padała żadna odpowiedź.
I ja właśnie
muszę te odpowiedzi znaleźć. Chociaż powody się nie
liczą. Liczy się skutek.
Szukając tych
iluzji mogę wyciągnąć jednak całkiem potrzebne informacje.
Dostrzegłem, że istoty te nie muszą się odżywiać, pomimo
posiadanego układu pokarmowego.
Nie przeszkadza
im pył ograniczający widoczność.
Czują się w
nim wręcz doskonale.
Zniszczenie to ich naturalne środowisko.
Zniszczenie to ich naturalne środowisko.
0 komentarze: