[KSIĄŻKA] PIEWCA MOCY - Rozdział II, część I.
Autor: PrinceWhatever
Rozdział
2.
Skrzydła,
otulające ukryte spojrzenie przeznaczenia.
(…)
- Moja piękna dżdżowniczka,
bieeedna, po deszczyku wyszłaś z ziemi? Zgubiłaś się? Gdzie jest
Twój domek?
I w momencie, kiedy chciałem
wziąć robaczka i przenieść go z chodnika na ziemię, odwróciłem
głowę.
Stał tam żołnierz. Po
czarnej, niedbale założonej kolczudze wywnioskowałem, że jest
świeżakiem. Miał minę sugerującą zdziwienie wymieszane z
niedowierzaniem, przyprawione szczyptą rozbawienia. Widział mnie.
Kurwa jego mać.
Zrobiłem poważną minę,
wyprostowałem się. Dumnie podszedłem do żołnierza.
Złapałem go za fraki.
- Czy widziałeś co się
tutaj stało?! - wykrzyczałem.
- T...Tak, dowódco Xulrae!
- To jest ZŁA odpowiedź! -
potrząsłem nim – za ZŁE odpowiedzi grozi miesiąc w lochach,
przy pilnowaniu więźniów!
- Tak, dowódco! -
wykrzyczał jeszcze głośniej niż ja.
- Pytam raz jeszcze! Czy
widziałeś co się tutaj stało?! - zdzierałem gardło, dotknąwszy jego czoła swoją głową szarpałem nim gwałtownie.
- Nie, dowódco!
- I o to chodzi! - puściłem
go. Dlaczego tutaj stoisz?
- W...Wieści od Rządu
Gildar, zatwierdzone przez Skrzydła!
- Mów.
- Dowódca jest wzywany
przez Najwyższego Namatera. Cesarz chce Cię widzieć osobiście.
- Już idę, dziękuję za
informacje. Możesz odejść.
Pobiegł w swoją stronę. Mam nadzieję, że nikomu o tym incydencie nie rozgada. Muszę uważać. Trzeba dbać o mój wizerunek dowódcy.
Pobiegł w swoją stronę. Mam nadzieję, że nikomu o tym incydencie nie rozgada. Muszę uważać. Trzeba dbać o mój wizerunek dowódcy.
Namater, Rządowe Skrzydła,
Rząd Państwa Gildar... Nasze państwo ma słabość do nazw.
Wszystko, co związane z flagą, tradycją, czy bezpośrednio
terytorium – musi nazywać się wyniośle.
Nawet skubani urzędnicy,
obijający się i biorący łapówki. Najwyżsi Urzędnicy Godni
Herbu Gildar.
Cóż za obłęd.
Aaale. - przeciągnąłem - Przynajmniej mają
zmysł do sztuki. Miasto jest piękne.
Rozejrzałem się.
Domy. Każdy z nich posiada
filary, zrobione z cieniutkich łuków przypominających szkło, lub
solidnie obrobiony kryształ. Załamywały światło, przez co
uzyskany został majestatyczny efekt halo. Obłoczek, który nadawał
budowli wyniosłości, ukazywał ukrytą wewnątrz domu duszę.
Sama konstrukcja także
wyglądała na delikatną, jednak wiem, że były bardzo wytrzymałe.
Materiał jest mocny, pomimo pozornej kruchości.
Wszystkie mieszkania są
białe. Niektóre posiadały liczne ozdoby, świadczące o zamożności
rodziny zamieszkującej posiadłość.
Popatrzyłem w górę.
Każdy następny budynek był
troszkę wyższy od następnego. Miało to cel obronny. Zapewniało
lepszą widoczność z zamku, który znajdywał się na szczycie, a
także był to raj dla łuczników.
Stojąc na dachach mieli
wystrzelić wrogą armię, w przypadku przedarcia się przez ogromne,
jasne mury.
W teorii. Od dawien nie było
wojny, nie jestem pewien czy sprawdzi się to i w tych czasach.
Popatrzyłem na sam szczyt.
Pnące się w górę, równo
ułożone mieszkania wydawały się wskazywać na pałac, znajdujący
się na szczycie.
Pałac, który oczywiście
(jak wszystko chyba w tym obłąkanym mieście!) miał swoją nazwę.
Wszyscy nazywali go
Panteonem - z racji ogromnej ilości rzeźb bóstw - z dzisiejszych,
oraz przeszłych czasów. Wszystkie znajdywały się na parterze, w
sali wejściowej.
Cesarz oraz ludzie na
stołkach boją się zburzyć większości figur minionych epok.
Wierzono, że wiara tworzy
boga, a on istnieje dopóki chociaż jedna osoba go wyznaje. Przy
życiu utrzymują je także pomniki. Gdyby je zburzyć, można
ściągnąć na siebie gniew. Ogromny i potężny, skazujący
jednostkę na niepowodzenie i egzystencjalne potępienie.
Tak wierzą.
Dobrze, że jestem
agnostykiem.
Sam zamek był piękny. O
jego wygląd dbali nieustannie najlepsi w swoim fachu ludzie,
posiadający ,,zmysł wyglądu” i ,,umiejętności upiększania”.
Białą niczym mleko
budowlę, otoczoną wieżami, wykończonymi niebieskimi dachówkami
otaczał cudowny i ogromny ogród, dodający wszystkiemu barw i nieco
tajemniczości.
0 komentarze: